„Od kłosa do bochenka” pierwszy etap warsztatów etnograficznych „Dożynki czy okrężne”. Podczas zajęć z uczestnikami warsztatów spotykaliśmy się w sali widowiskowej Gminnego Ośrodka Kultury w Łoniowie, której to prowadzone były warsztaty w formie teoretycznej, oraz spotykaliśmy się w plenerze gdzie odbywały się zajęcia w formie praktycznej.
Podczas części teoretycznej zostały omówione i zaprezentowane: narzędzia których ludzie dawniej używali podczas żniw, a także zapoznano uczestników z drogą od zasiania ziarna, poprzez kłos, aż do zmielenia go na zboże.
Narzędzia których ludzie używali dawniej podczas żniw:
Sierp był pierwszym narzędziem którym ludzie posługiwali się dawniej w celu ułatwienia sobie zżynania zboża. Człowiek wymyślił go już na samym początku uprawy roślin dla ułatwienia sobie żniwnych prac. Każdy sierp zbudowany jest z ostrza o mocno zakrzywionym kształcie, który stanowi fragment obwodu koła albo elipsy. Do tego dochodzi zawsze drewniana rękojeść. Część tnąca sierpa znajduje się po stronie wewnętrznej łuku. W późniejszych odmianach półkoliste ostrze posiada często drobne ząbki-od 8 do 20 na jeden centymetr, które nacinane były zawsze na dolnej stronie ostrza. Górna strona zeszlifowana jest wówczas pod kątem około 30° i w ten sposób tworzy bardzo skuteczne w działaniu uzębione ostrze.
Kosa to właściwie tylko kolejny etap rozwoju tego jednego z najstarszych rolniczych narzędzi, jakim jest sierp. Kosy to nic innego, jak tylko rezultat ewolucji sierpa oba narzędzia spełniają zresztą bardzo podobne funkcje. Różnica polega tutaj na odmiennej długości drzewca, znacznie mniejszym wygięciu samej krzywizny noża kosy, oraz osadzeniu go prawie prostopadle w stosunku do drzewca. Ponadto sam sierp jest narzędziem obsługiwanym jednoręcznie, natomiast do użycia kosy potrzeba obu rąk. Kosa to narzędzie rolnicze składające się z długiego (0,6–0,8 m) wygiętego noża, zwanego też klingą, który zamocowany jest na długim drzewcu. Ostrze noża i tutaj znajduje się po wewnętrznej stronie jego wygięcia, co ułatwia ścinanie i zagarnianie roślin np: trawy, zielonek albo zboża. Drzewiec kosy, zwany też w zależności od regionu Polski kosiskiem lub kosidłem, zaopatrzony jest zawsze w zamocowany prostopadle do niego uchwyt dla drugiej ręki. Kosy żniwne natomiast wyposażane bywają też dodatkowo w elementy zagarniające skoszone zboże może to być pałąk, który czasami pokryty jest nawet płótnem.
Osełka służyła do ostrzenia kosy, wykonana najczęściej z piaskowca, wymaga jednak zwilżania dlatego kosiarz miał zawsze przypięte do paska specjalne naczynie z wodą, w którym w trakcie koszenia trzymał swoją osełkę.
„Babki” klepadła płaskie przy użyciu tego przyrządu, oraz młotka pocienia się plastycznie materiał na samej krawędzi tnącego noża. To ułatwia późniejsze ostrzenie kosy, a równocześnie przedłuża okres jej eksploatacji. Do klepania używa się młotka i klepadła. Klepanie kosy wymaga dużej wprawy, bo niewłaściwie przeprowadzone powoduje pofalowanie ostrza, co z kolei sprawia, że następuje utrata przydatności do pracy całego narzędzia.
Cep składa się z długiego kija zwanego dzierżakiem, od wyrazu dzierżyć, czyli trzymać i krótszego zwanego bijakiem, który wprawiony w ruch przez rolnika, uderzał w kłosy ułożone na klepisku i wybijał z nich ziarno. Kije połączone były ze sobą w specyficzny sposób rzemieniem albo metalowym przegubem zwanym w zależności od regionu: kapicą, gozwą, gackiem, albo ósemką.
Grabie narzędzie ręczne. Grabie ręczne składają się z grzebienia osadzonego na trzonku. Dawniej stosowano wyłącznie grabie drewniane, później z metalowym grzebieniem głównie do spulchniania wierzchniej warstwy gleby. Do grabienia ścierniska używano grabi szerokich i z długimi zębami.
Widły, narzędzie o różnorakim zastosowaniu zależnie od konstrukcji, dwuzębne (dwojaki) na długim stylisku do podawania snopów na wóz i do sąsieka czy na stertę, podobnie trojaki do podawania siana. Czterozębne o różnym zastosowaniu.
Siew żyta zaczynał się po dniu 8 września, w którym przypada święto Matki Boskiej Siewnej i trwał do połowy października. Ale przed dniem 18 października, w którym przypada św. Łukasza, siew żyta musiał być bezwzględnie zakończony, bo na ten dzień musiały być zakończone wszystkie inne prace polowe.
Gdy gospodarz miał rozpocząć pierwszy w danym roku siew żyta, gospodyni przynosiła mu poświęcone kłosy żyta, a gospodarz wyłuskiwał zawarte w tych kłosach ziarna do worka z żytem przygotowanym do siewu. Po zawiezieniu tego worka z żytem na pole przygotowane do siewu, gospodarz przewiązywał się płachtą i nabierał do niej z worka tyle żyta, ile mógł udźwignąć. Następnie wstępował na zagon pola, klękał na kolana, zdejmował czapkę i dłonią znaczył w ziemi krzyż. Do tego krzyża wsypywał ziarna żyta. Następnie sam żegnał się znakiem krzyża świętego i po odmówieniu krótkiej modlitwy wkładał czapkę na głowę, podnosił się z kolan i rzucał w ziemię pierwszą garść ziarna. Potem szedł powoli po zagonie i rytmicznie rzucał garścią ziarno w ten sposób, aby równomiernie rozsiewało się ono po roli. Rozsiane ziarno trzeba było zabronować bronami ciągnionymi przez konie, aby ziarno zmieszało się z ziemią i dobrze wykiełkowało. Ludzie wierzyli, że święcenie kłosów zbóż w dniu 15 sierpnia i opisane wyżej zwyczaje religijne przy pierwszym w danym roku siewie żyta, zapewnią dobre urodzaje żyta i innych zbóż. Poświęcone ziarna znajdujące się w kłosach owsa i jęczmienia dodawano wiosną do ziarna siewnego tych zbóż przy pierwszym ich siewie, podobnie jak przy siewie żyta jesienią.
W taki sposób odbywał się dawniej siew żyta i innych zbóż. Ręczny siew zbóż był stosowany do II wojny światowej. Dopiero po II wojnie światowej rolnicy zaczęli kupować siewniki konne i przy ich pomocy sieli zboża. W latach siedemdziesiątych XX wieku, gdy spora liczba rolników kupiła sobie własne traktory, zaczęto siać zboże przy pomocy siewników traktorowych.
Aby siać, trzeba jednak najpierw omłócić.
Dawniej po zakończeniu żniw i zwiezieniu zbóż do stodół dokonywano tylko częściowego omłotu żyta w takiej ilości, aby tego żyta starczyło na chleb dla całej rodziny i na wykonanie siewu. Całkowite omłoty zbóż odbywały się cepami, dopiero późną jesienią po zakończeniu robót w polu i w czasie zimy. Omłoty zbóż były rozmieszczone w czasie nie była to łatwa praca wymagała dużo wysiłku i i sprawności aby nie zrobić sobie krzywdy. Zboże rozkładano na podłodze lub klepisku w dwóch rzędach kłóskami do siebie, dwie osoby stojąc naprzeciwko na zmianę uderzały cepami w zboże. Następnie odwracano zboże na drugą stronę i młócono dalej. Po obejrzeniu kłósek czy są puste słomę zbierano i wiązano w snopki powrósłem, a ziarno zbierano do worków. Kiedy czynność ta została zakończona, zebrane ziarno trzeba było przewiać w młynku (wialni) by oczyścić je z plew oraz przy pomocy maszyn poruszanych kieratem i siłą koni.
Spotkania w plenerze na których to zaprezentowano uczestnikom pokaz koszenia zboża kosą z pałąkiem, pokaz wyplatania powróseł, pokaz odbierania zboża, wiązania zboża powrósłem w snopek oraz stawianie snopków w mendle. Po zaprezentowaniu wszystkich pokazów zboże w snopkach trafiło do sali GOK gdzie zostało przebrane i wykorzystane do wyplatania wieńca dożynkowego podczas kolejnych warsztatów.
Z wizytą w młynie:
Celem naszej wizyty było zebranie jak najwięcej informacji na temat drogi jaką musi przejść zboże, żeby powstała z niego mąka. Zobaczyliśmy, że od ziarenka do mąki dzieli długa droga. Potrzebna jest tu bardzo fachowa wiedza, duże doświadczenie i ogromne serce wkładane w wykonywaną pracę.
Dzięki uprzejmości pana Jacka Sulika właściciela jedynego funkcjonującego w naszej okolicy młyna wzbogaciliśmy swoją wiedzę, na temat procesu powstawania mąki. Zaobserwowaliśmy również tajniki doboru tego białego pyłu. Pan Jacek opowiadając o młynie bezpiecznie oprowadzili uczestników i omówił wszystkie maszyny mieszczące się na trzech kondygnacjach młyna. Uczestnicy warsztatów mogli zobaczyć jak powstaje mąka. Zboże po sprawdzeniu czystości wsypane zostało do koszy, a potem przepuszczone przez maszyny czyszczące tj. łuszczarkę, wialnię, tryjer, magnez, aspirację i młynek oddzielający plewy. Oczyszczone zboże transportowane było specjalnymi podajnikami na walce, gdzie uległo pierwszemu zgnieceniu i dostało się na odsiewacze. Proces ten powtarzany był kilkakrotnie. Powstałe otręby zostały oddzielone od mąki i poszły do osobnych worków, natomiast gotowa już mąka trafiła do dużej skrzyni z skąd klienci nabierają mąkę do worków i przenoszą do zważenia. Na koniec można było zobaczyć i dotknąć różne rodzaje maki. To była pierwsza i być może jedyna w życiu młodzieży wizyta w młynie, których w naszych stronach jest już bardzo mało.
Autor: Krzysztof Kucwaj